fbpx

„Stop” przemocy domowej

Siedem dorosłych osób siedzących przy stolikach. Sześć kobiet oraz jeden mężczyzna. Grupa uczestnicząca w spotkaniu prelekcyjnym programu burmistrza Polkowic Łukasza Puźnieckiego
Wiadomości z gminy
fot. Martyna Szylko

Fakty i mity dotyczące procedury „Niebieskiej Karty”, co to jest artykuł 207, gdzie się zgłosić, jak to działa, na jaką pomoc może liczyć ofiara ze strony policji, jak i innych instytucji? O tym wszystkim rozmawiali uczestnicy pierwszej prelekcji w ramach programu burmistrza Polkowic Łukasza Puźnieckiego „Bezpieczna Polkowiczanka”.

Pierwsze spotkanie w „CieKawej – kawiarni z dodatkiem kultury” poprowadziła Monika Huget dzielnicowa z Komisariatu Policji w Chocianowie, z ramienia KPP Polkowice. Funkcjonariuszka postanowiła na początek obalić kilka fake newsów z Internetu na temat procedury „Niebieskiej Karty”.

– „Niebieska Karta” jest po to, aby ustalić czy w rodzinie dochodzi do przemocy. W Internecie można znaleźć wiele nieprawdziwych informacji. Czasem kobiety przychodzą i mówią, że mąż bije, pije, stosuje przemoc ekonomiczną itd., tylko dlatego, bo myślą, że przy rozwodzie im to pomoże w orzeczeniu o winie. Tak też jest w Internecie. W rzeczywistości nie jest to prawda. Musi być wszczęte postępowanie z artykułu 207, czyli znęcanie się i musi być wyrok skazujący. Dopiero wtedy przekłada się to na wyrok w orzeczeniu o winie – mówi Monika Huget. – W Internecie jest napisane, że możemy wycofać „Niebieską Kartę” na zasadzie „dzisiaj zakładam, a jutro przychodzę i ją wycofuję”. Nieprawda. W Internecie jest napisane, że karta trwa trzy miesiące i potem ją zamykamy. To też fałsz. O zamknięciu procedury decyduje zespół interdyscyplinarny, czyli opieka społeczna i policja, jeżeli ustaną przesłanki. Mimo wszystko, po jej zamknięciu policjant i tak monitoruje rodzinę. Idzie w środowisko, pyta, rozmawia z sąsiadami. Jeśli są dzieci, powiadamia sąd, aby wszedł kurator i zobaczył, co się dzieje. Powiadamiana jest też szkoła z zapytaniem, jak zachowuje się dziecko – dodaje.

„Niebieską Kartę” może założyć policjant, może założyć szkoła, pielęgniarka, może założyć SOR. Ofiara przemocy może przyjść na komendę i założyć ją wspólnie z dzielnicowym. Zajmuje to około piętnastu minut. Wystarczy wypełnić krótki formularz, w którym jest dwanaście pytań. Wystarczy zaznaczyć rubryczki. Taka osoba następnie może się spodziewać dzielnicowego bez zapowiedzi u siebie w domu w ciągu kilku dni. Przez kolejne tygodnie zespół interdyscyplinarny bada sprawę i sprawdza czy w tym domu faktycznie dochodzi do przemocy.

– Jeśli kobieta została pobita i faktycznie ma ślady, to nadal nie znaczy, że ta przemoc w domu jest. Należy to zbadać. Temu służy „Niebieska karta”. Jak zbieramy całość, czyli z policji, opieki społecznej i sądu to wówczas mamy obraz. Z doświadczenia nie zawsze te informacje są spójne – mówi dzielnicowa. – Musimy też pamiętać, że sąsiedzi nie chcą zeznawać. Nie chcą się wtrącać. Ja więc podpowiadam, „nagraj go, jak pije, jak wyzywa pod nosem”. Wówczas w sądzie sprawa będzie wyglądać inaczej. Jeśli mamy jakieś ślady, siniaki, zadrapania to idziemy do lekarza i prosimy o wystawienie karty informacyjnej. Nie obdukcję, bo za obdukcję się płaci. Prosimy o kartę informacyjną, którą każdy lekarz ma obowiązek wystawić. Jest jeden wzór. Lekarz pisze to, co mówi kobieta. Robimy zdjęcia tych śladów – podpowiada funkcjonariuszka.

Na prelekcję przyszli przedstawiciele Ośrodka Interwencji Kryzysowej, którzy współpracują z policją w ramach przeciwdziałania przemocy domowej.

– Dla kogoś, kto nie jest w temacie, to może być skomplikowane. Aby uruchomić procedury z artykułu 207 musi mieć miejsce wielokrotność działania. To nie jest tak, że przychodzi mąż do domu, spuszcza żonie łomot i jest artykuł o znęcanie – mówi Grzegorz Nowak z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w PCPR. – Czym innym jest procedura „Niebieskiej Karty”. Zakładamy ją i rusza machina, która pozwala instytucjom rozpoznać temat danej rodziny. Czyli mamy tutaj informację, że w tej rodzinie prawdopodobnie dochodzi do przemocy. Tą sprawę badają przedstawiciele zespołu interdyscyplinarnego oraz grupy robocze. Jest to trudne do zdefiniowania. To złożony proces. Sąd rozpatruje sprawę na podstawie dowodów namacalnych. Trudno udowodnić komuś coś, co się dzieje w czterech ścianach. Ludzie nie chcą zeznawać. Sąsiedzi nie chcą się mieszać – dodaje.

– 207 możemy założyć na każdym etapie „Niebieskiej Karty”, czyli gdy ustalimy, że faktycznie dochodzi do przemocy. Jak jednak nie ma świadków, dowodów, a pani ładnie o mężu mówi, bo zgłosiła sprawę pod wpływem emocji, a zazwyczaj tak jest, to jest odmowa wszczęcia bądź umorzenie postępowania – wyjaśnia Monika Huget. – Jeśli jednak przyjmujemy artykuł 207, to wysyłamy dowody do prokuratury i to biegły stwierdza czy to wszystko było w wyniku stosowania przemocy przez drugą osobę.

O największych obawach ofiar, ze względu na które decydują się one trwać w przemocowych związkach rozmawiano po prelekcji w ramach Kręgu Kobiet, który poprowadziły członkinie Stowarzyszenia ONE.

– Na naszym terenie to jest nagminne. Kiedy facet pracuje, dobrze zarabia, jest wychowany tak, że kobieta ma siedzieć w domu, a on będzie zarabiał. I on nią ekonomicznie manipuluje. Uświadamia jej, że ona sobie inaczej nie poradzi – mówi Jowita Greń-Janas, prezeska Stowarzyszenia ONE.

– To fakt. Kobiety nie pracują i głównym powodem, dla którego tkwią w przemocowych relacjach jest dopływ pieniędzy. Twierdzę tak według moich doświadczeń, na bazie „Niebieskich Kart”, które ja prowadzę. Kobiety się nauczyły, że siedzą w domach. Mimo że naprawdę jest teraz dużo pracy, rynek jest otwarty to kobiety nie chcą wyjść z domu – mówi Monika Huget, dzielnicowa i prelegentka „Bezpiecznej Polkowiczanki”.

– Jeżeli przez ileś tam lat osoba słyszy „jesteś głupia”, „nie dasz sobie rady” i tak dalej, to proszę mi wierzyć, ona to w to uwierzy. I nie ma siły podjąć działanie. Dlatego tak istotne jest to wsparcie instytucji – twierdzi Grzegorz Nowak. – Wszyscy mówimy, że to założenie „Niebieskiej Karty” takie proste, ale dlaczego jest tak trudne – dodaje.

– Często kobiety oczekują konkretnego rozwiązania. Policja czy grupa interdyscyplinarna wskazuje kierunek. To kobieta musi zdecydować, co chce dalej zrobić. Niestety często te osoby oczekują, że to my im powiemy, żeby zrobili to, to i to. Ale to tak nie działa – mówi Jan Pociecha, emerytowany policjant, wieloletni dzielnicowy.

– Ważnym powodem, dla którego kobiety tkwią w związkach przemocowych są dzieci. Zostają, bo „szkoda dzieci”. Nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę obecna, przemocowa sytuacja jest dla tych dzieci gorsza. Brak szacunku do siebie, kłótnie. Te dzieci potem też tworzą takie same czy podobne związki, jak ich rodzice – mówi Magdalena Krzyżaniak, z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w PCPR. – Kolejnym powodem są też wspólne kredyty.

– A na koniec. Jak już podejmą decyzję, to mówią: „jaka ja byłam głupia, że ja w tym związku tyle tkwiłam, a teraz…” – dodaje Grzegorz Nowak z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w PCPR.

– Dokładnie, ona myśli, że ona nie da rady. A prawda jest taka, że taka kobieta, która nigdy nie pracowała, może dużo lepiej sobie dać radę bez faceta. Wystarczy, że znajdzie siłę, by wyjść z domu i znaleźć pracę, zostawić go. A to on bez niej się pogrąży, mimo tych kokosów z kopalni, zacznie pić i tyle – mówi Agnieszka Kabanienko ze Stowarzyszenia ONE.

– W ramach „Niebieskiej Karty” jest też oferowana pomoc psychologiczna, aktywizacja zawodowa, a nawet pomoc finansowa czy mieszkanie interwencyjne, są też spotkania AA i dla osób współuzależnionych. Jeśli przychodzi do mnie osoba z prośbą o pomoc, pytam, czego ona dalej chce. Czy chce się izolować, znaleźć pracę, wyprowadzić z dziećmi z domu, czy chce się rozwieść, złożyć pozew o alimenty. We wszystkim jesteśmy w stanie pomóc – mówi dzielnicowa Huget. – Najgorsze, że kobiety niestety nie chcą z tego korzystać.

– Oprócz policji, która ma interweniować tu i teraz są też różne instytucje. Jest OPS, PCPR, poradnictwo psychologiczne, poradnictwo prawne, i to wszystko jest za darmo. Mamy bardzo duże doświadczenie. Mamy mieszkania interwencyjne możemy izolować ofiarę od sprawcy – dodaje Grzegorz Nowak.

– To nie kobieta ma się wstydzić, że jest ofiarą przemocy, a jej oprawca. Nie tylko powinien się wstydzić, ale także ponieść konsekwencje. Jeśli nie znajdziemy w sobie odwagi, nie uświadomimy sobie, że są instytucje, które naprawdę mogą nam pomóc, wówczas nasz oprawca nadal będzie czuł się bezkarny. Będzie niszczył nam i naszym dzieciom życie. Czasem wystarczy przyjść na taką właśnie prelekcję, jaką oferuje program burmistrza Łukasza Puźnieckiego „Bezpieczna Polkowiczanka”, by posłuchać, poszukać rozwiązań. Z każdej sytuacji jest wyjście. Zapraszamy więc na kolejne prelekcje, których daty publikujemy poniżej na plakacie. Na wszystko wstęp jest bezpłatny. Nie trzeba się nigdzie zapisywać. Nie trzeba wyrażać zgody na fotografowanie czy występy przed kamerą. Nasza ekipa z promocji zawsze o to pyta wszystkie uczestniczki. Zapraszamy, bo naprawdę warto uzbroić się w taką wiedzę – Edyta Drzymała, koordynatorka programu „Bezpieczna Polkowiczanka”.

red. Edyta Drzymała

Galeria Zdjęć

Tłumacz
Zajrzyj na Facebooka
Przejrzyj Instagram
Oglądaj na YouTube